Forum www.annalewandowska.fora.pl Strona Główna

Skarb

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.annalewandowska.fora.pl Strona Główna -> Prasa/Tv
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pina
Administrator


Dołączył: 01 Lip 2017
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:57, 09 Lip 2017    Temat postu: Skarb

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Piękna kobieta, mistrzyni karate, żona jednego z najlepszych piłkarzy świata. Radzi, jak jeść i ćwiczyć, żeby wyglądać i czuć się wspaniale. Kipi energią, zaraża entuzjazmem. Dobrze posiedzieć przy niej choćby godzinkę. Poziom optymizmu skacze ostro w górę.

Szczęśliwa i spełniona. Może poszczycić się sukcesami w sporcie, rozwija swoją pasję jako propagatorka zdrowego i aktywnego stylu życia i jest szczęśliwą żoną piłkarza Roberta Lewandowskiego, kapitana reprezentacji Polski i napastnika Bayernu Monachium. W związku ze zmianą klubu Roberta od lata 2014 roku mieszkają razem w stolicy Bawarii - Monachium.

Karate mistrz. Treningi tej sztuki walki rozpoczęła, mając 11 lat. W swojej sportowej karierze zdobyła wiele medali i tytułów mistrzowskich - między innymi tytuły mistrzyni świata, mistrzyni Polski i mistrzyni Europy. Jednym z jej ostatnich sukcesów jest brązowy medal, który wywalczyła na mistrzostwach świata w Genewie w 2014 roku.

Zdrowo zakręcona. Jest prawdziwą pasjonatką zdrowego stylu życia. Sama w ten sposób żyje i przekonuje do tego innych. Prowadzi bloga Healthy Plan by Ann, na którym zachęca do większej aktywności fizycznej oraz zmiany kulinarnych nawyków. Organizuje szkolenia z zakresu dietetyki i treningu, jest autorką książki "Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską". Od 2013 roku może poszczycić się tytułem specjalisty ds. żywienia, rok wcześniej ukończyła Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie.


Cytat:

Agata Młynarska: Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską”. Sport, odżywianie, wewnętrzna harmonia – trzy filary dobrego życia według Anny Lewandowskiej. Który jest najważniejszy?

Anna Lewandowska: Pełne równouprawnienie. Styl życia, dobrze zaplanowany wysiłek fizyczny i pozytywne myślenie, czyli równowaga wewnętrzna – każda składowa jest tak samo ważna. Dlatego zawsze powtarzam, że nie powinniśmy kierować całej uwagi tylko na trening czy wyłącznie na dietę lub pracę nad psychiką.

Jak w swoim życiu doszłaś do tego wyrównania proporcji?

Jestem sportowcem, a każdy sportowiec zdaje sobie sprawę, że samym treningiem nie uruchomi „maszyny”, czyli swojego ciała tak, aby było najbardziej efektywne. Trzeba po prostu dać organizmowi paliwo najwyższej próby. Sprawić, by jakość życia była jak najlepsza, a wtedy przyjdą efekty. Nad moją równowagą pracowałam latami. Dziś mówię moim klientom, że ciało to ciągły plac budowy. Nasze komórki i narządy ulegają przemianom. Np. kubki smakowe wymieniają się co 10 dni, komórki wątroby co 2 miesiące. Musimy dać sobie szansę na regenerację. I troszczyć się o wewnętrzną harmonię, a więc dobre nastawienie do życia, odpowiednią motywację i odpoczynek. Nie można permanentnie funkcjonować w trybie „muszę, muszę!”. Czasami warto zwolnić tempo, usiąść wygodnie i spokojnie porozmawiać ze sobą.

Zwłaszcza gdy zdarza się kryzys. Gdzie szukałaś siły w momentach spadku życiowej formy?

Gdy traciłam siły, zawsze miałam wsparcie najbliższych. I trenera, który od początku świetnie mnie rozumiał. Jeśli mówię, że potrzebuję odpoczynku, to nie dlatego, że nie mam motywacji, tylko naprawdę coś się dzieje i muszę wziąć oddech.

Była chwila, że chciałaś rzucić sport?

Nie. Kiedy inne dzieciaki w wieku 12, 13 lat przeżywały typowe dla tego wieku rozterki i rezygnowały z treningów, ja nie odpuszczałam. Przeciwnie – od problemów uciekałam w sport. Pracowałam też nad konstruktywnym myśleniem, ćwiczyłam „oczyszczanie” głowy ze złych myśli i uczuć. To mnie nakręcało, zaczynał działać pozytywny kołowrotek, który generował rozwój. Do dziś trzymam się tej taktyki. Zmieniam się optymistycznie, patrząc do przodu.

Opowiedz mi o Ani-kobiecie. Kiedy ją w sobie odkryłaś?

Dość późno. Od dzieciństwa wolałam towarzystwo chłopców. W podstawówce, gimnazjum i liceum siedziałam w ławce z chłopakami, wolałam współpracować z mężczyznami. Z nimi trenuję, oni są moimi partnerami sparingowymi. Taką mam osobowość, potrafię być przyjaciółką dziewczyny, ale także kumplem dla chłopaka. Zmiana nastąpiła chyba po ślubie. Zaczęłam widzieć w sobie kobietę, która chce stworzyć swojemu mężczyźnie ciepły dom. Która daje sobie pozwolenie na bycie wrażliwą i delikatną. Robert wyzwolił we mnie wiele cech, które wcześniej chowały się za pancerzem twardego sportowca.

A kto był twoim wzorem kobiecości?

Mama – ucieleśnienie kobiety stuprocentowej. Wciąż jesteśmy przyjaciółkami. Mama jest moim autorytetem. Kiedy mama pierwszy raz zobaczyła zdjęcie Roberta, powiedziała, że ten mężczyzna ma uśmiech, który mówi o nim wszystko. Czyli to, że jest szczerym, dobrym człowiekiem. Życie to potwierdza.

Kiedy przekonałaś się, że mama ma rację?

Robert od początku wydawał mi się sympatycznym mężczyzną, ale fascynacja nie przyszła od razu. Najpierw spotkaliśmy się na obozie przed rozpoczęciem studiów na AWF, we wrześniu. Tam jeszcze nie wydarzyło się nic specjalnego. W październiku, kiedy zaczął się rok akademicki, oboje – jako profesjonaliści – mogliśmy wybrać sobie dowolną grupę, żeby zgrać zajęcia z treningami. Tak się złożyło, że wybraliśmy z Robertem tę samą. No i zaiskrzyło. A potem już wpadliśmy w to uczucie po uszy.

Jak przyjęła cię jego rodzina?

Bliscy Roberta szybko zaakceptowali mój temperament i sposób bycia. Chyba dlatego, że rodzina Roberta też jest „wysokoenergetyczna” i jesteśmy trochę do siebie podobni.

Ty kipisz energią. Karate, fitness, ciągły ruch, a przede wszystkim elektryzujący związek z niebanalnym mężczyzną. Zastanawiam się, jak rozkładasz akcenty, jaka jest drabinka priorytetów?

Oboje z Robertem żyjemy bardzo intensywnie, dużo z siebie dajemy – sportowi i innym ludziom. Dzielimy się z nimi swoją energią. Nasze wspólne życie nie może na tym ucierpieć. Dużo o tym rozmawiamy. Gdzie jest granica, jaki obszar musi pozostać tylko nasz. Ile możemy poświęcić, żeby nie stracić tego żadnego momentu naszego życia, nie zatracić tego, co nas łączy.

Może któreś z nas będzie musiało zrezygnować z kariery?

Ja się przed tym nie zawaham. Priorytetem jest dla mnie małżeństwo, a Robert jest najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham to, co teraz robię, moją pracę i tysiące nowych pomysłów. Ale jeśli dla dobra naszego związku i dzieci będę musiała zostać w domu – zostanę.

Jaki komplement od Roberta jest dla ciebie najcenniejszy?

Słowa, w których on docenia to, co robię. To, że jestem aktywna i pomagam innym. Ale Robert dozuje komplementy, bo już wie, jak działają na mnie pochwały. Gdy usłyszę, że coś jest OK, myślę sobie: tak, podoba ci się? To ja się postaram jeszcze bardziej. Mogę więcej, jeszcze lepiej. Rozpędzam się i czasem wpadam we własne sidła. Więcej treningu, spotkań, szkoleń, konferencji, nowi klienci... Czasami za dużo, za szybko i wtedy wiem, że muszę się zatrzymać.

Szalone życie. Myślałaś wcześniej, że ono będzie wyglądało właśnie tak? Miałaś plan, kim będziesz jako dorosła Anna?

Jestem dobrze zorganizowana i mam wszystko zaplanowane. Czasami lubię żyć spontanicznie, ale to na zasadzie odskoczni. Choć oczywiście zazwyczaj, wbrew wszystkim planom, los mnie zaskakuje. Nie przewidziałam, że będę żoną jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Że będę tyle podróżować, że spotkam na swojej drodze tylu wspaniałych ludzi. I to jest chyba w tym wszystkim najlepsze – element pozytywnego zaskoczenia.

Wiele kobiet zawdzięcza ci nie tylko zmianę swojego wyglądu, ale także stylu życia. Czujesz satysfakcję, że masz w tym swój udział?

Uwierz, że czasem wzruszam się do łez, kiedy słyszę o takich metamorfozach. Ale z drugiej strony czuję, jaką odpowiedzialność biorę na siebie, kiedy nakłaniam ludzi do zmiany trybu życia, udzielam im rad. Bardzo skrupulatnie przygotowuję się do wszystkich spotkań z klientami. Ich problemy są bardzo indywidualne, różne, każdego trzeba potraktować z troską, dobrze go poznać, zanim zacznie się zmieniać jego przyzwyczajenia, nawyki. Właściwa dieta i systematyczna aktywność ruchowa to podstawa dobrego zdrowia i do tego namawiam, ale nie można traktować wszystkich według tego samego schematu.

Wiele Polek ma problem z akceptacją siebie. Ty musiałaś ostro pracować nad swoją samooceną, czy dostałaś ją w pakiecie z urodą i talentami?

Jak chyba każda kobieta musiałam zbudować swoje poczucie wartości na zaakceptowaniu siebie taką, jaką jestem. Ze wszystkimi słabymi punktami. Ważne jest to, żeby pracować nad tą akceptacją, szukać do niej drogi. Ile trzeba sobie wybaczyć, żeby poprawić relacje z samą sobą i innymi. Pogodzić się z tym, co było, wyciągnąć wnioski i przyjąć to, co jest. Przy takim podejściu życie naprawdę staje się łatwiejsze.

Mądra terapia. Zgodzisz się, że zmiany na lepsze rozpoczynają się w głowie, a nie na siłowni?

Tak. Bardzo często powtarzam, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Uśmiechać się, szukać powodów do radości i inspiracji, kochać. Nastawić się na jasny odbiór świata i ludzi. Gdy jesteś na siłowni i widzisz, że obok ktoś bardzo się męczy – pogratuluj mu, że w ogóle zdecydował się tu przyjść. Gdy biegniesz i spotykasz innego biegacza – pierwszy mu pomachaj, uśmiechnij się. Wychodź do innych.

Mówisz teraz o trudnym zadaniu zmieniania mentalności. A wiesz, że Polska jest krajem największego internetowego hejtingu?

Rzeczywiście, ostatnio ktoś mnie o to pytał za granicą. Ja jestem optymistką i uważam, że ta ilość hejtujących postów nie odzwierciedla rzeczywistej postawy większości Polaków. Osobiście spotykam wielu pozytywnych ludzi. Dostaję od nich maile. Oni mają dobrą energię i chcą ją rozdawać. Niedawno dostałam wspaniały list od kobiety, którą poznałam na moim obozie. Jest po czterdziestce i ma troje dzieci, w wieku od 3 do 23 lat. Miała poważne problemy żywieniowe z najstarszą córką. Nie wiedziała, jak jej pomóc, bo ona mieszka za granicą, ale postanowiła się nie dać. Zaczęła stosować zasady i robić lunchboxy według moich przepisów. Ćwiczy też, nie stanęła w miejscu. Cieszę się, że mogłam jej pomóc. To było zabawne i sympatyczne, bo napisała do mnie: kto by pomyślał, że taka „gówniara” odmieni moje życie?! Wysyła mi teraz swoje zdjęcia z treningów, na które chodzi razem z mężem. Jej stosunki z córką poprawiają się, wszystko się zmienia na lepsze. Ta kobieta po prostu odżyła.

Jak znajdujesz klucz do takich osób?

Nie mam żadnej recepty, po prostu dzielę się moim doświadczeniem. Z pełną pokorą i świadomością, że wciąż muszę się uczyć, nie pozjadałam wszystkich rozumów. Kieruję się zwykłą chęcią pomocy, oddaję innym fragmencik siebie.

Jak wyglądają obozy, o których wspomniałaś?

Dwa razy w roku organizuję wyjazdy dla osiemdziesięciu osób. Są trzy treningi dziennie, precyzyjnie ustawiony jadłospis. Porady, jak się odżywiać, jak ćwiczyć, i materiały, które uczestnicy zabierają do domu, żeby móc odtworzyć to, co robiliśmy wspólnie, samodzielnie pilnować diety. W trakcie obozu jestem stale do dyspozycji, udzielam treningowych i dietetycznych konsultacji.

Ty wiesz najlepiej, jakie błędy popełniamy, szukając sposobu na piękną sylwetkę?

Największym błędem jest brak regularnych posiłków. Poza tym – złe ich zbilansowanie. Kobiety są zdezorientowane, nie wiedzą, czy jeść często, a mało, czy porzucić radykalnie węglowodany, a może odchudzając się, nie jeść wcale? Posiłki spożywają w stresie, pośpiechu, byle jak. No i podjadają. Sama jestem łakomczuchem, ale wiem, że jeść trzeba z głową.

Jakie jest twoje najmilsze kulinarne wspomnienie z dzieciństwa?

Pamiętam smak pysznego kalafiora, który piekła dla mnie mama. Robiła też fantastyczny tradycyjny rosół. Teraz cieszę się z tego, że ona przerzuciła się na nowoczesne, zdrowe gotowanie. Czyta mojego bloga i korzysta z przepisów, które proponuję. Ostatnio przyjechałam do niej i dostałam fantastyczną duszoną marchewkę z oliwkami i cukinią.

Bywasz u mamy często, to jest dla ciebie ważne?

Tak, uwielbiam ją odwiedzać. Robię to w każdej sprzyjającej chwili. Mama mieszka teraz w starym, drewnianym domu przeniesionym z Podlasia. Bardzo klimatyczne miejsce. Prowadzi również Dom Pracy Twórczej „Józefówka” (Szopa Św. Józefa). Jest aktywna, organizuje i prowadzi tam różne warsztaty – pisania ikon, wyrobu ekologicznych kosmetyków. Mama jest bardzo wierząca. Teraz robi artystyczne witraże. Pod jej bokiem ma swoją malarską pracownię mój brat, który maluje i robi witraże, nie mieszka z mamą, ale też lubi wracać do domu. Tam jest nasze „miejsce mocy”.

Twój dom numer jeden?

Najważniejszy dom jest tam, gdzie Robert.

Na kim możesz dziś bezwzględnie polegać?

Nigdy nie zawiodłam się na moim mężu i mamie. Od wielu lat mam też serdeczną przyjaciółkę. Ola towarzyszy mi w dobrych i złych chwilach, mogę na nią liczyć. To ważne, żeby mieć takich pewniaków w swojej drużynie. Wtedy można iść przez życie bez strachu.

Kiedy myślisz o sobie w moim wieku, jaką kobietę widzisz?

Otwartą, kreatywną. Jestem przekonana, że każdy wiek jest dobry, żeby tworzyć i rozwijać się. Nie robię już precyzyjnych planów na przyszłość, bo jak mówiłyśmy, los lubi robić niespodzianki. Ale widzę siebie jako mamę. I że wciąż będę pracować. Nieważne, czy będę miała 50, czy 60 lat. W każdym wieku można motywować kobiety do pozytywnych zmian. A to chcę robić. Chcę się uczyć przez całe życie. Wiem, że za rok będę o rok bardziej doświadczona. I to jest bardzo dobra perspektywa.


Ostatnio zmieniony przez Pina dnia Wto 19:53, 01 Sie 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.annalewandowska.fora.pl Strona Główna -> Prasa/Tv Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin